Kiedyś dawno napisałam „Zanim napiszę o Bali, najpierw dam upust Tajlandii”. Tajlandii upust był dany a o Bali nigdy nawet jednym zdaniem.
Bali to miejsce opanowane przez turystów. Jako idealny kurort, wyspa oferuje zarówno miejsca ciche i spokojne (jak na przykład Sanur – zagłębie knajp) oraz mrugające, krzyczące, zatłoczone (tutaj przykładem jest Kuta).
Bali dla mnie to mekka pysznego jedzenia, najlepszego soku pomarańczowego na świecie, kolorowych ulic, pięknych hinduistycznych ozdób drogowo-chodnikowych, uśmiechniętych ludzi i oczywiście jedwabnych sukienko-tunik.
A dla tych co kochają wodę – czyli mnie – w wersji nieleżakowej, Bali to raj. Ja poleciałam nurkować. 6 dni pod wodą. Piękne rafy, rekiny, manty, żółwie i miliony małych pięknych kolorowych rybek. Pod wodą jest w ogóle inne życie, a tutaj przybiera ono niesamowitą feerię kolorów, kształtów, ruchów, form. W każdym miejscu jest jakby trochę inaczej, choć pierwiastek tej podwodności pozostaje.
Najwspanialsze nurkowanie było w okolicach wyspy Menjangan (czy jak to się tam po Balijsku pisze), gdzie na dole my – nurkowie, a na powierzchni wody – jelenie. Sceneria bajkowo-baśniowa.
Bali oprócz pieknych plaż i bajecznych widoków wulkanów, które od czasu do czasu pozwalają sobie na mniejszy lub większy wybuch, oferuje jeszcze piękne świątynie hinduistyczne. Ja co prawda nie uważam się za kulturoznawcę, ale dowiedziałam się od naszego przewodnika, że hinduizm na Bali jest o tyle ciekawy, że przez kilkanaście stuleci był totalnie wyizolowany od wpływów Indyjskich, w związku z czym rozwinął się na swój własny sposób, ubogacając całą hinduistyczną mitologię o zupełnie lokalne elementy.
Ja i moje podejście do religii musieliśmy się pokłonić pięknym kolorom, barwnym rytuałom i pełnym bajerów ceremoniom. Doszłam również do wniosku, że jak już bym miała jakąś religię praktykować –to chyba hinduizm, ze względu na tę niezmierzoną ilość mitów, wręcz bajkowo niewiarygodną bujność tej religii.
Ważne na Bali jeszcze jest to, że Balijki to porządne dziewczyny, w przeciwieństwie tych z Javy czy Sumatry. Żadna Balijka nie występuje w Karaoke Show, które są Indonezyjskiem odpowiednikiem Ping Pong Show z niedalekiego Bangkoku.
Dla wszystkich spragnionych rewelacyjnych wakacji w pięknych plenerach – polecam Bali bardzo serdecznie.
PS. Specjalnie dla Iwonki - ze zdjęciami :)
poniedziałek, 25 stycznia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Bardzo dziekuje za wpis z dedykacja. Po tak dlugim oczekiwaniu czuje sie zupelnie usatysfakcjonowana :) pozdrawiam
PS Dosyc ciezko sie wpisac z izraelskiej wersji strony...
Prześlij komentarz