Jak to jest z tymi Masajami? Z jednej strony śliczni chłopcy i dziewczęta w czerwonych strojach, bo czerwony to boski kolor, a z drugiej strony to tak pięknie nie jest...
Ale od początku.
Masaj rodzi się dzięki grawitacji. Matka rodzi go na stojąco. Grawitacja ciągnie go za główkę w dół. Być może już to powoduje ich późniejsze głupie pomysły. Ale mimo wszystko jest to jednak troszkę męczące dla Masajskiej Matki. Jakoś słabo sobie wyobrażam 8 godzinny poród z komplikacjami na stojąco. Słabo mi na samą myśl, że miałabym przez 8 godzin STAĆ, a co dopiero rodzić... Kosmos...
Jak już Masaj urodzony, to jest z górki. O ile oczywiście jest chłopcem. Bo z dziewczynkami jest znacznie mniej ciekawie...
W wieku 9 lat są one wyrzezane.
9 letnie dziecko, zanim dostanie pierwszą miesiączkę, zanim zaczną roznąć jej piersi i w ogóle zanim odkryje na czym tak na prawdę polego różnica między płciami, zostaje pozbawiona łechtaczki. Choć to duże uogólnienie.
Zabieg wyrzezania odbywa się w domu (przypominam, że jest to chatka z gówna), za ręce i nogi trzymają ją tacy lokalni odpowiednicy rodziców chrzestnych, a jedna z kobiet z wioski, zwykle starsza często jakaś zielarka, wróżka czy inna wiedźma, przy użyciu żyletki, zaostrzonego kamienia lub kawałka metalu przypominajacego grot strzały wycina WSZYSTKIE TKANKI z dziecięcego krocza, aż poczuję gołą kość łonową pod palcami.
Całe to wyrzezanie oczywiście tylko po to, żeby zachować czystość. Ponieważ dziewczyna, która zaszłaby w ciąże przed wyrzezamiem zostaje wyrzucona ze społeczności. Stąd ten wiek. 9-latka raczej w ciążę nie zajdzie.
Po zabiegu wielka krwawiąca rana polewana jest śmietaną, a nogi dziewczyny podwiązane tak, aby nie mogła ich złączyć i aby przez to rana nie zabliźniła się nie pozostawiając żadnej dziurki. Bo przecież chociaż jedna dziurka potrzebna jest Masajom płci męskiej, aby mogli skonsymować dobrze wyżezane małzeństwo. Po kilku dniach, dziewczynka naturalnie może wrócić do swojej codziennej pracy - czyli tachania wody ze źródła do wioski, przynoszenia drewna na opał, jak również może zacząć sie przygotowywać do zamążpójścia, które następuje wkrótce po pierwszej miesiączce.
Potem już tylko odpowiednia ilość krów ofiarowanych jej ojcu jako zapłata i szczęśliwe pożycie gwarantowane. Im więcej krów tym szczęśliwsze, naturalnie...
Z tym, że Masajka raczej na dozgonną miłość męża to liczyć nie może. Masaj kocha (?) żonę swą do momentu, w którym mu się nie znudzi lub do dnia w którym spodoba mu się inna Masajka. Wtedy może nabyć drogą kupna nową żonę, naturalnie świeższą, nieużywaną, fajnie wyrzezaną czarnulkę, która będzie mu służyć. Jak również jego przyjaciołom. Bo przecież wszystkim trzeba się dzielić, żonami też.
Żona numer X, jeśli zostanie wydana za starego grzyba (a Ci najczęściej są bogatsi niż młodzi chłopcy), może liczyć na rychły zgon męża, ale wtedy już nigdy z nikogo za mąż nie wyjdzie. Bo recyklingu się tu nie stosuje. W żadnej dziedzinie. Jeśli ma szczęście i brat jej męża zechce ją odziedziczyć wraz z krowami (albo jeśli syn jest wystarczająco dorosły). Gorzej jeśli nie chce. Wtedy Masajka pozbawiona prawa posiadania ziemii i bydła, zostaje bez środków do życia ale za to z gromadką dzieci. Bo o antykoncepcji słyszeli tu tylko najbardziej światli obywatele, a i ci tylko słyszeli. W praktyce antykoncepcja stosowana jest tylko u kóz i owiec. A ludzie to przecież istoty wyższe, antykoncepcja im nie potrzebna...
piątek, 8 sierpnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz