Nie bardzo wiem co mogłabym napisać o bardziej osobistych odczuciach, poza tym, że spanie w namiocie przez miesiąc może wejść w krew i jest nawet całkiem przyjemne. Że cowieczorne ogniska bardzo zbliżają ludzi i że bardzo mi się tu podoba i chciałabym zostać jak najdłuzej, ale nie do końca zycia. Oznaczałoby to bowiem konieczność dostosowania się do panujących tu reguł. A jak niby przyzwyczaić się do tego, ze męzczyzna, do którego mówisz w połowie twojej wypowiedzi odwraca się i odchodzi? Hołdując zasadzie, ze mówiących kobiet słucha sie tak jak szczekających psów...
Jak można się przyzwyczaić do tego, że kobiety harują jak woły a mezczyzni ze stoickim spokojem na to patrzą. I nie tylko Masajek to dotyczy. Gdy wyładowywaliśmy materiały z cięzarówki na budowę, która już się zaczęła, chciałam przestawić leżąca w naszym magazynie siatkę. Było jej z 5-6 rolek. Przeniosłam jedną, drugą, odwracam sie i widzę grupę 20 chłopa patrzących na moje poczynania. Powiedziałam im więc dobitnie, ze między mną a Masajkami jest pewna subtelna róznica. Nie będzie tak, ze ja bede pracowac a oni patrzec. Co najwyzej na odwrót. To się wszyscy nagle rzucili do tych 2-3 rolek, bo im Mzungu na honor wjechała...
Ale generalnie Masajowie mają świetnie wyrobiony tryb Stand-By. Jak tylko widzą jelenia, który mógłby pracować za nich, to pach, rączki w kieszonki i obserwacja.
Leniwce...
piątek, 8 sierpnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz