Lato w Maji Moto
Jak to zwykle bywa z porami roku – po zimie przychodzi lato. Tak też jest u nas. W dniu dzisiejszym słońce szaleje – od rana krem z filtrem, a potem i tak spieczone ramiona J Jest tak milusio i cieplutko. Taką Afrykę kochamy. Ponieważ cała trójka pojechała do Narok, żeby odebrać Maję, Piotra i Dorotę (więcej wolontariuszy nadjeżdża) i żeby się przebadać (bo Kaja i Leszek nie czują się najlepiej), Kiwi została sama na polu walki. Poza małym opalaniem, chwilą czasu do namysłu, czasem na prysznic – W KOŃCU – zrobiłam sobie małą wycieczke z Salatonem po kraalach – czyli wioskowych zagrodach. To co tam jest przechodzi ludzkie pojęcie. Ludzie siedzą na kupie piachu, oparci o domki z gówna, muchy wokół nich krążą (nie żeby wokół nas nie krążyły, ale nam to przeszkadza, a im jakby mniej) i do tego jeszcze wszechobecny aromat krowiej kupy. No cud po prostu. No i jeszcze dzieciaki! Obraz nędzy i rozpaczy. 3 letnie dzieci wyglądają, jakby nigdy nie widziały wody. Albo raczej jakby ta woda nigdy nie miała styczności z ich twarzami. Koszmar. Polskie brudne dzieci to w porównaniu z tymi murzynkami szczyt sterylności. I dodajcie sobie do tego fakt, że murzynki są czarne, więc gorzej na nich widać brud. Bardzo strasznie się to przedstawia.
Żeby trochę odmienić ich sytuację, postanowiliśmy przeprowadzić grę. Weźmiemy 15 dzieci i 15 misek, każde dziecko będzie musiało opłukać buzię. Potem zabieramy jedną miskę, a jedno dziecko, któremu nie uda się dorwać własnej miski – odpada z gry. Zwycięzca – z najczystszą buzią, dostanie nagrodę. Postanawiamy przeprowadzić te manewry po konsultacji z wodzem. Wiemy, że mycie raz na 3 lata, to nie koniecznie jest ten cel ostateczny, który chcielibyśmy osiągnąć, ale może to jakiś krok. Może się okaże, że dzieciakom podoba się bycie czystym, że sami będą dbać o wycieranie gluta spod nosa. Mamy taką nadzieję.
Wieczorkiem wraca wesoła ekipa, jest już ciemno, a ja jestem jakby głodna. Cała piątka, w wesołych nastrojach siada do kolacji. Jak się okaże zaraz – do ostatniej wieczerzy. Makaron z tuńczykiem. MNIAM.
Przy kolacji dowiadujemy się, że Kaja ma Malarię. Ale na szczęście wcześnie wykrytą, więc objawia się tylko lekkimi zawrotami głowy. Czyli wróg nie śpi.
A potem, nagle, okazuje się, że nasz kucharz, Daniel, odchodzi. Auć. Nie będzie już full wypas śniadań, ani tego rodzaju kolacji. Wszyscy płaczemy z rozpaczy.
czwartek, 31 lipca 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz