Zima w Maji Moto
W lipcu w Maji Moto jest zima. Kto by pomyślał J Okazało się, że to może być całkiem zimna zima – czego doświadczyliśmy w dniu dzisiejszym. Dzielna 3-osobowa ekipa wyruszyła w tournee po okolicy, a ja zostałam w naszym obozowisku, żeby nadzorować pracę naszych ulubienic – tak zwanych Mamas. Dzisiaj wylepiały pozostałe ściany od zewnątrz.
Ale wracając do zimy. Na zimę w wydaniu Afrykańskim w ogóle nie byłam gotowa, szczególnie jeśli chodzi o tzw. Przyodziewek :P Do Kenii pojechały ze mną tylko 2 bluzy i jedna kurtka wiatrówka, bo wydawało mi się, że przecież to wystarczy. No jednak nie. Jest zimno, a to uczucie potęgowane jest przez wiejący ciągle wiatr. Wprawdzie w cieplejsze dni wiatr ratuje sytuacje, ale tak jak dzisiaj, mógłby sobie chłopak odpuścić.
Miałam się dziś w końcu wyplumplać, ale jak się myć w chatce z dziurawych desek, kiedy woda niemalże zamarza na plecach. Więc nie ma mycia. Dla białego człowieka brak kąpieli od piątku do poniedziałku jest nieco niewyobrażalny, ale generalnie biała wyobraźnia na niewiele się tu zdaje.
W Maji Moto, oprócz naszego siedliska białych, jest jeszcze jeden wysunięty biały punkt – Cheryl. Kanadyjka lat 46, która sprzedała swoją firmę, swój dom i wszystko inne i wyruszyła najpierw w 2-letnią podróż po Ameryce Południowej a potem przyleciała do Afryki. I oto jest tutaj od 20. czerwca. Taka trochę biała Masajka , ale w sumie dobra z niej kobieta. Poszłyśmy dziś z Martą pokazać jej zdjęcia wdów pracujących przy naszej Manyacie (domku z gówna). Siedziałyśmy popijając herbatę z mlekiem, toną cukru i dwiema tonami masali (słabo czuć smak herbaciany w tym napoju, ale wierzymy na słowo, że to herbata), aż tu nagle ni stąd ni z owąd do domku wchodzi Salaton (wódz, zwany również Kapitanem Planetą) i Helen (czyli nauczycielka, przyszła dyrektorka, dla nas Żaba). Ciekawi ludzie…
czwartek, 31 lipca 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz