Gdy temperatura powietrza w końcu spadnie poniżej magicznych 30 kresek, gdy cały krajobraz otuli się czarnym futrem nocy (błyszczącym tylko gwiazdami niczym diamentami), gdy ucichną już wszystkie rozmowy, krzyki wiwatujących fanów futbolu, usłyszeć można jak bije nocne serce Juby.
Dziś te dźwięki słychać zza mangowców, na południe od naszego Kampu. Rozlegają się dźwięczne uderzenia bębnów, słychać ciche pogłosy śpiewu w jednym z licznych zupełnie nam nieznanych języków. Gdzieś tam przy ognisku, lampie naftowej lub świeczce, spotkała się grupa ludzi i niewątpliwie coś celebrują. Okazja musi być radosna, bo od czasu do czasu słychać śmiech lub radosne okrzyki. Obstawiamy – narodziny dziecka lub wesele. Byłoby łatwiej określić charakter imprezy, gdybyśmy wiedzieli jakie to zwierze zostało zabite na dzisiejszą okoliczność – bo jeśli to byk, to bez wątpienia jest to wesele…
Często jednak z oddali nadciąga do nas mechaniczna muzyka wytwarzana przez wielkie głośniki eleganckich lub mniej przyzwoitych knajp nad Nilem. Tak bawią się młodzi i starsi, wypacając z siebie kolejne litry płynów ustrojowych, mimo, że słońce nie pozwoliło im odpocząć za dnia i również nie wąsko się pocili. Kobiety w niewiarygodny sposób ruszają biodrami i ramionami, sprawiając wrażenie, że zostały pozbawione kręgosłupów i wykonywanie płynnych ruchów połączonymi elementami ciała jednocześnie w 3 różnych kierunkach absolutnie nie przedstawia żadnego problemu. Przy tym wszystkim unoszą dumnie głowy, spoglądając wokół siebie. Szczególnie tu w Sudanie, kobiety są jak żyrafy, baaardzo wysokie, dumne, z wyciągniętymi majestatycznie szyjami. Ich kolorowe kreacje mieszają się w wielki kalejdoskop, wszystko to jeszcze faluje i drga. A trzeba pamiętać, że afrykańskie kobiety bardzo lubią kolory dobitne, które rewelacyjnie im służą.
Czasem słyszymy niestety również podejrzany huk, coś niby grzmot. Zastanawiamy się wtedy wszyscy po cichu – czy ktoś właśnie stracił życie? My, za ogrodzeniem, na strzeżonym przez cały oddział żołnierzy placu, możemy czuć się bezpiecznie. Tam, po drugiej stronie tego płotu niestety gwarancji na bezpieczeństwo nikt nie daje. Nawet mimo rozbrojenia Juby, które miało miejsce jakiś czas temu.
W kraju, gdzie wojna jest jedyną historią jaką ktokolwiek pamięta, strzały będzie słychać jeszcze przez długi czas. Oby tylko ich miejsce coraz częściej zajmowało radosne bębnienie lub dzwięki dobrze rozkręconej imprezy…
niedziela, 14 marca 2010
Subskrybuj:
Posty (Atom)