sobota, 26 grudnia 2009

Nasza Wycieczka !

Szanowni Państwo!
Oto pierwsze zdjęcia z naszej cudownej wycieczki do Ugandy i Rwandy. Proszę spojrzeć tutaj:

Uganda i Rwanda


Dziękujemy!
Redakcja :P

sobota, 12 grudnia 2009

Marzenia o powrocie do najkorzenniejszych korzeni

Są takie miejsca gdzie zatrzymał się czas. W Afryce takich miejsc jest więcej niż tych, w których czas lokalny nadąża za zachodnimi kalendarzami itp. Najlepiej ilustrują to drogi, a raczej bezdroża, którymi pokryty jest czarny ląd. Acha! Od razu zaznaczam że czarny ląd jest w większości beżowy lub czerwonawo-brunatny. Czarny ląd to tylko w Europie i paru innych miejscach, tam gdzie czarnoziemy.

Także po przydługim wstępie, przechodzę do rzeczy. W najbliższych dniach wyruszam na kolejną podróż życia. Do Ugandy i Rwandy.

Uganda malowniczo przedstawiona została w filmie Ostatni Król Szkocji, Rwanda zaś znana jest wszystkim ze wzajemnej miłości plemion Tutsi i Hutu.

Nasza podróż ma na celu położenie kresu wszelkim tego rodzaju bzdurnym wspomnieniom i zakotwiczonym przesądom. Czy innym stereotypom.

22.12.2009 wyruszamy w naszą podróż z Juby (w Sudanie) i planujemy dotrzeć do Kampali (stolicy Ugandy), gdzie dokonamy tak zwanej „kimki” za parę Ugandyjskich Szylingów, wciągniemy jakąś tilapię, rybę znaczy bo Kampala leży prawie tuż nad samym jeziorem Wiktorii (o którym niededukowane dzieci mogą poczytać na Wikipedii. Jezioro Wiktorii jest GREAT!) i ruszymy potem dalej.

A teraz część drogowa. Otóż odległość dzieląca Jubę i Kampalę to w linii prostej 400 km. Z zakrętami, niech będzie 500. Na jednym baku wielki Land Cruiser z napędem na wszystkie koła jakie ma jest w stanie na lajciku dojechać do Kampali.

400 kilometrów. Odległość dzieląca Warszawę od... Zakopanego? Jeśli wszystko pójdzie dobrze w ciągu 15 godzin powinniśmy znaleźć się u celu. No pod warunkiem, że nie spotkają nas po drodze jakieś czadowe przygody i inne straże graniczne, przygraniczne lub bezgraniczne. Szczególnie w Sudanie :) Jednym słowem 100 km na 3 godziny. 30 km na godzinę, a dokładnie 33.

A wszystko to dzięki pięknym plenerom, nieprzejednanej naturze, wielkim starym mahoniowym i teakowym drzewom, akacjom rosnącym na pustych polanach, pięknym wzgórzom, rzece Nil i innym katastrofom, które przydarzyły się afrykańskim autostradom.

I właśnie za to Afryka jest najwspanialsza. Bo się nie dała zabetonować. Wszystkim więc tym, którzy chcieliby doświadczyć tego, co nigdzie indziej doświadczyć nikomu nie będzie dane – sugeruję czym prędzej.

Bo nawet w Jubie zaczął pojawiać się asfalt na ulicach…

Juba, Juba – One year in Juba

I tym magicznym sposobem upłynął rok od dnia, w którym po raz pierwszy postawiłam swoje białe stopy na tym spieczonym słońcem czarnym lądzie.

Juba nie zmieniła się jakoś przesadnie, choć powierzchowne zmiany widoczne są z dnia na dzień. Długość asfaltowych ulic i dróg rośnie w tempie, którego Polska mogłaby pozazdrościć (i to nie tylko w ujęciu procentowym względem tego co było tu rok temu, także w bezwzględnych wartościach jakimi są kilometry). Sklepy z alkoholem i bez alkoholu wyrastają jak grzyby po deszczu, pojawił się nawet drugi supermarket, w którym są sery! YEY!

Ale nadal jest to zapomniane przez świat miejsce, które krzyczy tylko i wyłącznie przez dwa okna – Chartum i Nairobi. A przecież na te okna nikt i tak uwagi nie zwraca.

Jak przyjechałam tu rok temu – nasz plac budowy to była ogrodzona siatką dziura pod fundamenty. Teraz w tej dziurze stanął 6 piętrowy budynek, który lada moment zaczniemy dekorować od wewnątrz.

Kiedy przyjechałam tu rok temu, miałam naiwną wiarę, że nie będę pisać rocznicowego wpisu z okazji kontynuacji budowy tego samego budynku. O głupia ja!

Ten rok to była droga przez wszelkie pułapki i chwyty poniżej pasa, wędrówka poprzez piękne momenty szczęśliwych zakończeń wielkich kryzysów. To wieczory pod krytym słomą daszkiem naszego „parasola” na Kampie przy piwku lub ulubionej whisky. To poranki w namiocie, z którego upalne słońce wygania najleniwszych. To sobotnie imprezy, nowi ludzie, starzy ludzie, ciągle ci sami ludzie… Często do znudzenia. Czasem asekurująco przewidywalni.

Rok dziwnych przygód międzyludzkich. To był rok nauki kultury arabskiej i islamu. Otworzył oczy mi bardzo! Nie wierzę już dzisiaj w terrorystów i innych 911. Nie wierzę w USA. W propagandę też nie wierzę.

To był rok w czasie którego zgubiłam siebie zupełnie po to, żeby znaleźć się na nowo.

Inną już, jakby odkształconą przez upał, kurz, znój i trud. Przez wszystkie łzy wylane z bezsilności.

Rok uśmiechu nad wszystkim czego dokonałam. Rok – w postępie geometrycznym, 10 stopni do góry, podróż w kosmos. Zupełnie inny świat.

Aż ciężko sformułować myśli…

piątek, 4 grudnia 2009

Pomóżmy Masajom na Święta!

Drodzy,

Jak niektórzy z was wiedzą, podczas mojego pobytu w Kenii, w miejscowości Maji Moto, w pięknej krainie Masajów, postanowiłam wspierać edukację pewnego młodego Masaja - Simata.

Poruszylam niebo i ziemię, odwołałam sie do waszych najbardziej humanitarnych instynktów i tym magicznym sposobem, kilka dni temu Simat zakończył swój pierwszy rok nauki. Udało mu się być 2 spośród 43 chłopaków uczących się w jego grupie. Odwalił kawał dobrej roboty! A my mu to umożliwiliśmy!

Przed Simatem kolejny rok. Ale nie w tej sprawie do was piszę.

W tym roku Afryka jest pod wpływem El Nino (takiego zjawiska klimatycznego), ktory powoduje, ze w niektorych częściach kontynentu obserwuje się za duzo deszczu (jak w Jubie, w ktorej mimo tego, ze pora sucha miała sie zaczac miesiac temu, nadal pada tu codziennie), a w innyc miejscach, kropla deszczu nie spadła od lutego. Prawie rok.

Tak jest w Maji Moto, do ktorego Simat wrocił na przerwę świąteczną, i zobaczył coś co w krótkich słowach wyraził: 'Kiwi, all animals are dying, people are starving. There is nothing".

Postanowiłam więc napisać do was - może znów wykażecie się ludzkim odruchem. Nie oczekuję wiele. Pomóżcie. Chociaż 20 PLN.

Zdaję sobie sprawę, z tego, że to dla was obcy ludzie. Ale może warto pomóc im z okazji świąt. Żeby nie byli głodni...

Ładnie was proszę!

Jesli chcecie pomóc, przelewajcie proszę kasę na moje konto:
mBank: 21 1140 2004 0000 3102 4398 4521
Edyta Kijewska
ul. Modrzewskiego 38
Wolborz

Będę wam wszystkim bardzo wdzięczna. I te ludki też. I będziecie mieli zaliczony dobry uczynek!

Kiwi

PS. A na deser trochę zdjęć z tej pięknej krainy:
http://picasaweb.google.pl/ekijewska/MasaiMara#/
http://picasaweb.google.pl/ekijewska/PrzyrodaWMajiMoto#/
http://picasaweb.google.pl/ekijewska/MajiMotoShopingCenter#/